Voodoo Lounge Uncut - recenzja

źródło: bluesmagazine.nl


Voodoo Lounge Uncut trafił do sklepów 16 listopada 2018 roku. Minęło już trochę czasu i część z was może mieć zdanie, że nie warto dokonywać żadnego opisu, skoro tytuł nie jest już tak świeży (chociaż mogę się w tej sprawie mylić całkowicie). Pomimo, że pozycje zamówiłem dobre kilka dni przed premierą, to towar otrzymałem dopiero 3 grudnia – dwa tygodnie po premierze... Tłumaczono mi, że był spory popyt na to wydawnictwo, przez co zabraknęło go w magazynie Polskiego dystrybutora (taki sam problem miały także inne narodowości). Muszę przyznać, że pierwszy raz zdarzyła mi się taka sytuacja i mam nadzieje, że już się w przyszłości nie powtórzy.  

Początek lipca 2018 roku przyniósł nam nie tylko końcówkę wspaniałej trasy No Filter, ale także nowy (przedłużony) kontrakt, jaki Stonesi podpisali z Universal. W jednym z punktów wspomniano, że zespół wraz z wytwórnią planują na przestrzeni trwania kontraktu wydawanie kolejnych archiwalnych koncertów w formie audiowizulanej z tras koncertowych od Steel Wheels do A Bigger Bang. Od razu, na forach pojawiły się spekulacje, listy co ewentualnie zostać wydane. Na liście pojawił się także koncert z Miami 1994. Po miesiącu, okazało się, że właśnie ten występ będzie kolejnym filmem, który zostanie wydany oficjalnie, pod dosyć tajemniczą nazwą VOODOO LOUNGE UNCUT. Osobiście myślałem, że wszystkie planowane koncerty zostaną wydane pod przewodnictwem serii From The Vault, a okazało się, że powstał osobny tytuł z dopiskiem UNCUT. Czy to oznacza początek nowej archiwalnej serii? Zobaczymy. Na razie skupmy się na omawianym wydawnictwie.  

źródło: thinkfarm.co.uk


Voodoo Lounge Unuct przynosi pewne zmiany. Być może dzięki nowemu kontraktowi, dostaliśmy nową, długo wyczekiwaną wersję produktu w formie Blu-Ray/2CD, takowa była dostępna tylko w USA, teraz pojawiła się także w Europie. Oczywiście taką wersje, posiadam ja osobiście i jestem z niej zadowolony. Do tego pojawia się dodatkowa opcja winylowa – tym razem na czerwonych krążkach (wcześniej FTV: San Jose ‘99 miał trzy kolorowe LP). Wszystko z zewnątrz prezentuje się świetnie. Zatem zajrzyjmy do środka. Opiszę po krótce wersję, którą posiadam, wydana w czteropanelowym digipack’uSticker (naklejka) na foli produktu informuje kupującego czego ma się spodziewać i co mniej więcej znajduje się w środku. Zaglądając wewnątrz, naszym oczom ukaże się 5 Bunny Manów, które okupują okładkę. Na rozkładanych panelach, od lewej strony zobaczymy logo trasy Voodoo Lounge, czyli kolczasty jęzor, dalej jest dysk Blu-Ray, CD1 i CD2. Pod dyskami znajdują się szkice nawiązujące do tematyki Voodoo. Mam wrażenie, że od tego momentu (od wydania tego albumu) nastała nowa jakość, nowa graficzna koncepcja, która może się pojawiać w kolejnych tego typu projektach. Oczywiście nie mogło zabraknąć książeczki, która zawsze zawiera kilka potrzebnych (zależy dla kogo) informacji. Tym razem, jest ona bardzo pokaźna i ukazuje nam zdjęcia z trasy VL oraz koncertu w Miami (te ostatnie zostały wykonane przez Roberta Duyos’a), krótki esej napisany przez Paul’a Sexton’a, w sierpniu 2018 roku, dzięki którym możemy nieco lepiej poznać trasę VL. Na dwóch stronach zaprezentowano pamiątki pochodzące z kolekcji Matt’a Lee. Zdziwiło mnie, że na stronie końcowej nie znalazły się informacje dotyczące składu zespołu i produkcji (tej starej z 1994 i nowej z 2018). Są one dostępne na wcześniejszych stronach 6-7.  
Teraz, przyjrzyjmy się materiałowi audiowizualnemu. Voodoo Lounge Uncut ukazuje nam Stonesów w formie, rozkręconych, pełnych wigoru i życia. Możemy przenieść się do dnia 25 listopada 1994 roku, gdzie odbywa się specjalny występ, na terenie Joe Robbie Stadium, w Miami. Reżyserem tego widowiska był David Mallet (ten sam, który nakręcił dwa wspaniałe wieczory w klubie Paradiso, w 1995 roku). Jak większość z was wie, show był transmitowany na żywo przez telewizję PPV (do dzisiaj zapis ten krąży na wielu płytach bootlegowych), a później został wydany oficjalnie, na wszystkich możliwych ówcześnie formatach jako niekompletny, dlatego teraz powraca jako UNCUT. Panowie z Final Frame odwalili kawał dobrej roboty i ponownie uraczyli widzów świetnie odrestaurowanym oraz zremasteryzowanym obrazem, który ukazuje jeden z najdłuższych koncertów jakie The Rolling Stones zagrali w swojej karierze, składającego się z 27 utworów (oczywiście, zdarzały się jeszcze dłuższe pokazy). Kamienie zaprezentowali niezłą dawkę różnorodnych nurtów, stylów, powrotów do korzeni, które nie zawsze dane jest nam oglądać. Między innymi, możemy zobaczyć bardzo dawno nie grane Not Fade AwayIt’s All Over NowWho Do You Love z znakomitym Bo Diddleyem (prawdziwa petarda tego występu); akustyczny set składający się z AngieDead Flowers i Sweet Virginia zagrany specjalnie na małej scenie, premierowe Stop Breaking Down z Robertem Crayem wypadło blado. Zarzucano, że Stonesi powoli się rozkręcają, przez co początkowe numery You Got Me RockingRocks Off i Tumbling Dice nie mają pełnej mocy. Poniekąd mogę się z tym zgodzić, czegoś tam brakowało. Sheryl Crow w miarę dobrze zaprezentowała się u boku Mickaśpiewając ostre Live With Me. Warto zwrócić uwagę na drugą część koncertu, w której pojawiło się Sympathy For The DevilMonkey Man i Street Fighting Man - muszę przyznać, że całość wyszła dynamicznie, tego nie można skomentować, to trzeba zobaczyć. Cały występ ocenię na mocne 8.  

źródło: goldminemag.com


Trzeba dodać, że video jest wyświetlane w formacie 4:3 (a nie 16:9)  ponieważ koncert nie był nagrywany kamerami HD, tylko tradycyjną (jak na tamte czasy) w jakości 576i.  

Na mniejszą notę zasługują utwory bonusowe, pochodzące z koncertu w New Jersey (14.08.1994). Nie oceniam ich poprzez materiał muzyczny, ale filmowy. Jakość trzech zaprezentowanych piosenek, czyli Shattered, Out Of Tears i Can’t Get Next To You jest poniżej normy jaką ustalili Stonesi (ewidentnie tych utworów nie poddano remasterowi, może zapomnieli? Przez co obraz wygląda jakby pochodził prosto z kasety VHS...) za to reszta – All Down The Line i Happy mają jakość podobną do głównego filmu, czyli wspaniałą...  

Na forach fani, narzekali na jakość dźwięku (a raczej mixu, wykonanego przez Sam’a Wheat’a w studiu Metropolis). Dodatkowo, twierdzą, że materiał bootlegowy prezentuje się lepiej... Nie będę się do tego odnosić, ponieważ ja nie mam zastrzeżeń co do jakości oficjalnego wydawnictwa (nie jestem specem w tych sprawach).  

Kolejnym zapowiedzianym na 2019 jest Voodoo Lounge In Japan (zapis koncertu z Tokio – marzec 1995), być może będzie nam dane obejrzeć także występy z Paryża 1976 i S.t. Louis 1997... Wszystko przed nami. 

Komentarze

  1. Recenzja naprawdę bardzo fajna, ale wstrzymuję się z zakupem. Może kolejne wydawnictwo z "From the Vault" okaże się bardziej kuszące ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz