Muzyczne Wygnanie, czyli jak to się robi na francuską modłę – recenzja „Exile on Main Street” Część II

źródło: pinterest.com
Zorganizowana jesienią 1970 roku europejska trasa koncertowa zespołu okazała się finansowym
niewypałem, gdyż olbrzymie koszty organizacji tournee pochłonęły spodziewane zyski; w rezultacie Stonesi nic na tej trasie nie zarobili. Z perspektywy czasu widać, że była to poniekąd zapowiedź problemów, jakie miały towarzyszyć grupie przez następne półtora roku, a których pierwszym „bohaterem” stał się ówczesny menedżer zespołu, Allen Klein. Po latach nieustannego nagrywania i koncertowania Stonesi zaczęli patrzeć swoim ludziom na ręce i nie był to miły widok. Wyszło na jaw, że w wyniku jednostronnych kontraktów podpisywanych przez wspólników Kleina ze Stonesami ci ostatni stracili możliwość zarabiania naprawdę dużych pieniędzy, a katalog ich dotychczasowych nagrań w całości znalazł się w rękach pazernego biznesmena.

źródło: theamazingkornyfonelabel.wordpress.com
Mick Jagger postanowił działać. We współpracy z niedawno poznanym doradcą finansowym, księciem Rupertem Loewensteinem, rozpoczął żmudny proces uniezależniania się od Kleina i przedstawicieli firmy Decca, która zajmowała się produkcją i dystrybucją nagrań The Stones od początku ich profesjonalnej kariery. Piętrzące się na tym polu trudności zbiegły się w czasie z ogłoszeniem przez brytyjskie władze nowej polityki wewnętrznej państwa. Wielka Brytania –niegdyś potężne imperium zarządzające rozległymi obszarami lądowymi na kilku kontynentach –okres świetności miało już za sobą. Ciężar rozpadu dawnego mocarstwa spadł na barki jego obecnych obywateli, co znalazło wyraz między innymi w bardzo wysokich podatkach. Niemal z dnia na dzień obywatel Wielkiej Brytanii dowiedział się, że gros jego dochodów posłuży do podtrzymywania przy życiu, a dalszej perspektywie modernizacji kolosa na glinianych nogach, jakim stała się jego dumna ojczyzna. Perspektywa oddawania fiskusowi ponad 90% zarobków zdecydowanie nie przypadła też do gustu Rolling Stonesom. Więcej: ich dalszy pobyt w kraju mógł w tych okolicznościach doprowadzić do finansowej zapaści zespołu, a w konsekwencji nawet jego rozwiązania. W przeciwieństwie do poprzedniej dekady, lata 70-te miały się zapisać w dziejach jako czas powszechnej frustracji spowodowanej podniesieniem społecznej świadomości obywateli przy jednoczesnym drastycznym spadku autorytetu władz, które przestały kształtować obraz społeczeństwa obywatelskiego. Nieudolna polityka kolejnych rządów oraz kulturowe zmiany szalonych lat 60-tych skutecznie osłabiły pozycję starej gwardii. Nadchodziły nowe czasy…

źródło: chroniclelive.co.uk
Newcastle 4.03.1971
W marcu 1971 roku Stonesi odbyli krótkie, pożegnalne tournee po Wyspach. Miesiąc później muzycy spakowali manatki i specjalnie wyczarterowanym samolotem wyruszyli za granicę. Osiedlając się na Lazurowym Wybrzeżu i dalej na północ, członkowie zespołu oraz ich świta posłuchali rad księcia Ruperta, który zasugerował, by ze względów podatkowych przenieśli się do Francji i tam czekali na dalszy rozwój wypadków.
Centrum dowodzenia zespołu na kolejne miesiące stało się miasteczko Villefranche-sur-Mer
położone w niedalekiej odległości od Nicei oraz Cannes. The Rolling Stones – niegrzeczni chłopcy
brytyjskiej muzyki popularnej i „największy zespół rockandrollowy na świecie” – byli w tej części
Europy zupełnie nieznani. Pozwoliło im to zebrać siły i na spokojnie zastanowić się, jak powinna
wyglądać ich przyszłość. Na czas swego pobytu we Francji gitarzysta Keith Richards wynajął
utrzymaną w edwardiańskim stylu willę Nellcôte, która stała się miejscem powstawania „Exile on
Main Street” i na trwałe zapisała się w historii zespołu.

źródło: rollingstones.com
Po tym, jak zapadła decyzja, by zespół spotykał się i nagrywał nowy album w piwnicy willi Keitha,
rozpoczął się dla muzyków okres równie twórczej co burzliwej działalności. Nellcôte szybko
przerodziło się w przysłowiową jaskinię występku. Wśród dźwięków powstającej o każdej porze
dnia i nocy muzyki miały miejsce niezliczone imprezy suto zakrapiane alkoholem, a nieodłącznym
towarzyszem domowników i całego zastępu znajomych, przyjaciół i Bóg wie kogo jeszcze stały się
narkotyki, na czele z heroiną. Keith i jego towarzyszka życia, Anita Pallenberg, rychło wpadli w
sidła nałogu, z których udało im się uwolnić dopiero wiele lat później.
Sam proces tworzenia nowego materiału też nie należał do łatwych. Podzielona na szereg
mniejszych i większych pomieszczeń piwnica od samego początku dawała się wszystkim we znaki.

źródło: snapgalleries.com
Sesjom nagraniowym towarzyszyły przerwy w dostawie prądu, a wilgoć sprawiała, że instrumenty
ciągle się rozstrajały. Dodatkowym czynnikiem utrudniającym pracę zespołu były sprawy prywatne
poszczególnych muzyków, w szczególności Micka Jaggera, który w jakiś czas po osiedleniu się
grupy we Francji wstąpił w związek małżeński i wiele czasu spędzał ze swoją wybranką w Paryżu.
Powodowało to ciągłe spięcia między nim a Keithem, który pragnął mieć zespół przy sobie.
Konflikt personalny rychło przeniósł na jakość pracy Stonesów oraz ich głównych pomagierów –
Bobby’ego Keysa na saksofonie, Jima Price’a na trąbce i Nicky’ego Hopkinsa na pianinie – a w
rezultacie uczynił kolejne sesje nagraniowe prawdziwym wyzwaniem. Na porządku dziennym były
nieobecności poszczególnych muzyków i twórcza apatia, skutecznie opóźniające prace nad
albumem. Narodzinom EoMS towarzyszyły piski, zgrzyty, przekleństwa i zmęczenie graniczące z
szaleństwem. Z drugiej strony w powietrzu czuć było magię. Wyjątkowość miejsca i okoliczności,
w jakich przyszło muzykom pracować, znacząco wpłynęły na końcowy rezultat ich wysiłków.

źródło: rollingstonesshop.cz
Wydany wiosną następnego roku „Exile on Main Street” okazał się dziełem jedynym w swoim
rodzaju, odzwierciedlającym ducha czasów oraz frustrację i pragnienia jego twórców, pierwszym i
ostatnim dwupłytowym albumem w historii zespołu, który z sezonowej londyńskiej sensacji stał się
międzynarodowym głosem pokolenia i najdłużej działającą grupą muzyczną na świecie:
ucieleśnieniem ludzkich marzeń o nieśmiertelności. A tę zagwarantować może tylko sztuka.

Ciąg dalszy nastąpi...

Komentarze